sobota, 28 lipca 2012

Prolog

26 lipiec 2010
Nie wiem, jak to możliwe, że jeszcze żyję. Wtedy byłam pewna, że to ostatnie sekundy mojego istnienia. Ten tir, który na mnie pędził... Głupia, chciałam zobaczyć , jak to jest prowadzić samochód...
            A teraz? Nawet nie wiem gdzie jestem. Może pora otworzyć oczy? Spróbuję... Nic z tego.  Nie czuję swoich powiek, ani twarzy.  Żadnej części swojego ciała...
            Może po prostu już umarłam. Może leżę w Czyśćcu i czekam na Pana? Chociaż, ktoś taki jak ja chyba od razu powinien znaleźć się w piekle. No, ale dobroć Ojca jest nieograniczona, czy coś takiego.
           
***
            Z rozmyślań wyrwały mnie usłyszane głosy. Nie zwariowałam, jak pomyślałam w pierwszej chwili, bo po kilku sekundach rozpoznałam osobę, do której należy jeden z nich.

Mama?

            Nie mogłam tego powiedzieć. I nawet nie ze względów fizycznych, które nie pozwalały na wykonanie żadnego ruchu. Po prostu nigdy się tak do niej nie zwracałam. Zawsze była  Gośka. Nawet nie Małgorzata. Po prostu Gośka.  Aż dziwne, że pomyślałam "Mama" .
            Hmmm... Zawsze? No jednak nie, chyba jakoś tak od dziesiątych urodzin. Tak, właśnie wtedy powiedziała, że czuje się staro gdy nazywam ją mamą, i jeśli chcę, to mogę mówić do niej po imieniu. Pewnie między innymi dlatego ludzie, którzy nas nie znali brali ją za moją starszą siostrę. No i nie tylko dlatego. Miała trzydzieści jeden lat, ale każdy kto ją widział pierwszy raz, dawał jej dwadzieścia pięć.  Ja mam piętnaście, więc w sumie nic dziwnego.
            Tak, jest między nami tylko szesnaście lat różnicy. Ona rocznik '79, a ja '95.  Jestem dzieckiem z wpadki, nieprzemyślanej decyzji, czasów młodości Gosi i jej pierwszej prawdziwej miłości, i chcąc nie chcąc, jej pierwszego razu z chłopakiem.  Niezłą ma pamiątkę po pierwszym seksie. Nie wiem jak to nazywali szesnaście lat temu, ale w sumie chyba podobnie.
            Pewnie chcecie znać tę historię trochę lepiej.  Wiem tyle, że byli ze sobą rok, szczenięca miłość, która rozpoczęła się w wieku piętnastu lat, w wieku lat szesnastu ich pierwszy raz, powstałam ja,  urodziłam się siedem miesięcy później, jako wcześniak ważący tyle, co torebka cukru, a w 1996... zmarł tata. Nawet myśli mi się o tym ciężko. Miał dopiero 17 lat... Ja tylko rok... Nie pamiętam go, wiem jak wyglądał tylko z jedynego zdjęcia, które dała mi Gośka.  Ale wiem, że na pewno mocno mnie kochał. I Gośkę.
            Pewnie ona kiedyś była inna. A teraz? Zamieniła się w obsesyjną pracoholiczkę. Projektantka wnętrz. To jej się udało. Kasa jest, tym bardziej, że projektowała także dla niejednej ważnej czy znanej osoby w naszym kraju. Ale co z tego, jeśli jej prawie w domu nie ma? Ciągle siedzi w biurze, które fakt, znajduje się w naszym domu, ale na drugim piętrze, a mieszkanie znajduje się na pierwszym piętrze i parterze. Fakt, mam wszystko, na co mam ochotę, ale co z tego, jeśli nie ma dla mnie czasu? Niby robi to dla mojego dobra, no ale...

            Wróćmy do momentu, w którym usłyszałam głos rodzicielki. Przecież z kimś rozmawiała, a na miłą pogawędkę to nie wyglądało, a może raczej nie brzmiało. Głosu tego chłopaka nie rozpoznawałam. Kłócili się, i to chyba o mnie.

-Przecież ma prawo mieszkać z nami! - słyszałam oburzony głos chłopaka.
-Nie ma prawa! Ona nawet nie wie o waszym istnieniu, jest pewna, że Robert był jej ojcem!- Jeszcze nigdy nie słyszałam tak oburzonego głosu mamy. Tak, mamy, nie Gośki. Chcąc nie chcąc, to mama. I co ona gada? Robert nie był moim ojcem? Okłamywała mnie całe życie?
-Musisz jej powiedzieć o ojcu, nie możesz jej dłużej okłamywać! Ona ma już piętnaście lat. Mamo, wiem, że nie utrzymywaliśmy kontaktu, wiem, że tata nawalił, ale nic na to nie poradzę. On się zmienił, chce to naprawić, chce mieć kontakt z własną córką! To prawie moja siostra, i nie pozwolę, żeby dalej żyła w niewiedzy.  Powiem jej wszystko, jak tylko się obudzi z tej  śpiączki. - Potok słów wypowiedzianych przez chłopaka zaskoczył mnie. Mówił do niej "Mamo." . Więc co, jest moim bratem? Powiedział, że prawie... Przecież to niemożliwe.  I kto jest moim ojcem?  Nic nie rozumiem.  Tata nawalił? Co to znaczy... Gdybym była w stanie wstać lub wykonać jakikolwiek ruch pewnie bym zemdlała . Nic nie wiem, nie rozumiem, o czym oni do cholery gadają? I ja jestem w śpiączce?
-Daniel, ja wiem, ja rozumiem, ale proszę cię, jeszcze nie teraz, dobrze? - powiedziała już spokojniej jakby go błagała.
            Daniel. Ładne imię. Mam brata Daniela? Prawie mam brata? Czyli co, jest adoptowany? Jest starszy, czy młodszy? Podobny do mnie? Słucha takiej samej muzyki? I kim jest mój ojciec... Dlaczego Daniel przyszedł właśnie teraz? Nic nie rozumiem, kompletnie nic, czuję się oszukana przez życie. Nie jestem tym, kim myślałam, że jestem. Po prostu super. I jeszcze leżę tutaj w śpiączce, nic nie mogę zrobić. No po prostu świetnie.



*
Mam nadzieję, że chociaż parę osób odwiedzi bloga, i że nie zostawię go zanim akcja się rozkręci ;) .
Notki postaram się dodawać raz w tygodniu, bo żebyście mogli przeczytać coś sensownego, potrzebuję czasu, żeby napisać rozdział ;d
No to do rozdziału pierwszego, a ja lecę pracować nad wyglądem bloga! ;*

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz