sobota, 28 lipca 2012

Rozdział 1


25 lipiec 2012

            Trudno mi było się przeprowadzić. Mamie też. Zwracam się do Gosi "Mamo" od chwili przebudzenia ze śpiączki. W Warszawie miałyśmy dwupiętrową willę tylko dla nas dwóch, a teraz zamieszkamy razem z tatą i Danielem, w sumie też w niemałym mieszkaniu. Sześć pokoi, parter i piętro, dwie kuchnie, dwie łazienki, w tym jedna wspólna moja i Daniela, a druga rodziców, przedsionek, dwa przedpokoje.
            Tak między nami, to podobało mi się to , jak jesteśmy "rozmieszczeni" w mieszkaniu. My, jako przyszywane rodzeństwo, mamy dla siebie górę, a rodzice parter.
            Mama zawiązała mi oczy w samochodzie, i poprowadziła, nie wiem jaki kawałek drogi, aż weszłyśmy po schodach. Zatrzymała mnie dopiero pod brązowymi drzwiami z napisem "Annabel" . "Oznaczony pokój, nieźle."- pomyślałam. Spojrzałam na drugą stronę przedpokoju, i zamarłam. Dokładnie naprzeciw moich drzwi, znajdowały się drzwi z imieniem "Daniel" . Te były otwarte. Moje pewnie zamknęła mama, bo chciała mi zrobić niespodziankę. Właśnie, przecież ja nie wiem, jak on wygląda, a nie chciałabym się zawieść.
            Przez  drzwi pokoju Daniela widziałam tylko łóżko,  nad nim plakaty Skilleta, Nirvany, Peppersów i Guns n' Roses, Huntera, a między nimi półkę z płytami tychże i podobnych zespołów. Czyli muzyki słuchał dobrej, takiej jak ja.
            - Daniel pomagał mi przy wystroju pokoju, bo macie podobne gusty. Mam nadzieję, że ci się spodoba. - powiedziała, i otworzyła drzwi z uśmiechem na ustach.
Z przerażeniem weszłam do środka i zaniemówiłam.
            Wszystko było idealne. Wbrew pozorom pokój był duży, a nawet ogromny! Ściany ciemnofioletowe, takie, o jakich marzyłam w Warszawie. Po prawej stronie duże okno i balkon (Mam własny balkon?! Kocham ten dom!) , tuż obok łóżko, chyba wodne, z baldachimem, czarnym! Jea, kolejny plus dla Daniela.  Pościel fioletowa. Skąd on wie, że ja kocham te dwa kolory? Nawet meble, które były na całej ścianie po lewej stronie były w czarno-fioletowe paski! Nie wierzę... Dywan w tygrysie  paski, czarno fioletowy. Chyba jedyne, co tu było w innych kolorach to biały sufit i ciemnoczerwona podłoga.
            Gdy już zdałam sobie sprawę, że stoję na środku pokoju z otwartymi ustami, zamknęłam je i uściskałam mamę.
-Dziękuję.- wyszeptałam.
-Wiesz, to Daniel głównie wybierał meble i kolor ścian, ja tylko podpowiedziałam, że lubisz to, co on. - odpowiedziała. -Cieszę się, że będziecie się dogadywać. - dodała.
-A gdzie on w ogóle jest? - zapytałam. Chciałam mu podziękować.  - Chyba u siebie, ale musisz sprawdzić.  -No to najpierw się rozpakuję, potem mu podziękuję. - No ok mała, przecież te walizki nie będą tu stały całą noc. Ja więc lecę do Andrzeja. Ale jesteś pewna, że rozpakujesz się sama? - dodała z troską. -Maaamo, mam siedemnaście lat, nie możesz ciągle wszystkiego za mnie. - uspokoiłam ją. -No dobrze...- zrezygnowała i wyszła.

***
            Ok, wszystko rozpakowane. Spojrzałam w duże lustro po lewej stronie.
W domu była gosposia, więc mogłam chodzić w butach. Miałam na sobie moje ukochane żółte martensy, czarne rajstopy, które podkreślały moje chude nogi, i do tego żółtą "poszarpaną" u dołu mega luźną tunikę. No i czarny sweterek. Nawet ładnie dzisiaj wyglądam - podsumowałam w myślach. Mimo swego wzrostu ( jedyne 165 cm.) i drobnej budowie ciała (Przy takim wzroście jedyne 50 kg.) miałam spore piersi. Miseczka C. No i pupa też niczego sobie. Niezła ze mnie dzisiaj laska- trochę sobie pochwaliłam. Po raz drugi dzisiaj z resztą.
            Stałam i przeglądałam się, odgarnęłam z ramion czarne, idealnie proste, długie do pasa włosy, spojrzałam na bladą cerę i uświadomiłam sobie, że powinnam przywitać się z Danielem i podziękować za pokój. Poza tym, ja go jeszcze przecież nie widziałam. Słyszałam tylko jego głos dwa lata temu. Pewnie nawet to się zmieniło od tamtego czasu.  Ruszyłam w stronę jego drzwi, przecież w końcu to i tak musi się stać.

***


            O dziwo tym razem były zamknięte. Chyba wypadałoby zapukać-  pomyślałam i tak zrobiłam. Raz. Jedno puknięcie. Chyba nie usłyszał, więc zapukałam znów, tym razem głośniej i dłużej. Usłyszałam, że ktoś, to znaczy Daniel, podchodzi do drzwi, na chwilę cisza, więc pewnie się zatrzymał tuż przed zamkiem, naciskając klamkę na jakiś centymetr. Ciekawe, czy też się stresował tym spotkaniem tak, jak ja.

            Teraz zauważyłam, że puścił klamkę, która wróciła na swoje miejsce, a sam najciszej, jak potrafił, znów wrócił tam, gdzie był wcześniej. Byłam lekko zdezorientowana. Zapukałam jeszcze raz. "Proszę!" - usłyszałam, więc weszłam.

***


            Reszta pokoju,  to znaczy ta część, której jeszcze nie widziałam, była identyczna jak w moim pokoju. Nie było tylko łóżka z baldachimem, meble były jakieś bardziej męskie, a dywan cały czarny. Spojrzałam na balkon. był otwarty, więc tam się skierowałam. Dopiero teraz serce zaczęło mi bić jak oszalałe. "A co jeśli jest gruby i pryszczaty?" - pomyślałam i od razu się za to  zganiłam. Nawet jeśli tak jest, to prawie mój brat, więc muszę przestać tak myśleć. No dobra , wchodzę.

***

            No dobra, dobra. Przyznaję się, zatkało mnie, i to chyba tak, że już bardziej nie mogło. Stał tyłem do mnie, luzacko oparty o barierkę Spojrzałam na szczupłego, lecz dobrze zbudowanego chłopaka. Jest w moim wieku, tyle wiem. Czarne włosy z grzywką opadającą na twarz. Nie były długie, miały na oko 10 cm i były starannie wycieniowane, jakby każdy włos osobno, od linijki. Do tego miał bladą skórę, więc co do ciała jesteśmy podobni. Stanęłam obok, i dopiero teraz na mnie spojrzał.
-Hej, jestem Annabel, ale wolę po prostu Ann. - spróbowałam zacząć. Zauważyłam,  że chłopak patrzy mi prosto w oczy.
- Jestem Daniel. Wow, zmieniłaś się przez ostatnie dwa lata. - odpowiedział.
Uśmiechnęłam się.   I właśnie w tym momencie usłyszałam, że mama woła nas na kolację.
- To co? Chyba sobie nie pogadamy teraz? - powiedział z uśmiechem. Swoją drogą booski ten uśmiech.
- No dobra, pogadamy po kolacji. A teraz lećmy na dół, bo mogłabym zjeść konia z kopytami. Jeszcze cię zjem, i co będzie? - zaczęłam żartować.
-A co? Wyglądam na konia? Gdzie ty widzisz te kopyta ? - i tu wybuchł perlistym śmiechem. Mega ładnym śmiechem. - No chodź, idziemy!- pospieszył i pociągnął mnie za rękę w stronę kuchni.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz